Doświadczenia krajów nordyckich pokazują, że dostępność szerokiej oferty aut elektrycznych wpływa pozytywnie na podaż używanych samochodów. Kierowcy decydują się na przyśpieszoną wymianę aut ze względów środowiskowych, by jak najszybciej wejść w posiadanie modeli elektrycznych. Jednak nowe auta są zbyt drogie i jest ich za mało, co sprawia, że samochody używane drożeją.
Auta używane cieszą się dużym zainteresowaniem i tak pozostanie. Dostępność nowych modeli jest niska, co wynika w głównej mierze ze zmniejszenia produkcji.
Większy popyt na używane samochody przekłada się na wzrost ich cen. Od 2019 roku średnia cena samochodu z drugiej ręki wzrosła w Europie o 27 proc. i w 2022 roku kształtowała się na poziomie 14 tys. euro. Eksperci firmy doradczej Bain & Company szacują, że w 2025 roku wzrośnie ona do 15 tys. euro.
Czytaj także: Elektryczna ciężarówka już jedzie
Rosnąca popularność samochodów elektrycznych, dla których Europa jest drugim największym rynkiem na świecie po Chinach, nie zaszkodzi segmentowi aut używanych – ocenia raport Bain & Co.
Dlaczego auta używane drożeją?
Od kilku lat na europejski rynek trafia coraz mniej nowych samochodów. Według raportu Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA), w 2022 roku w Unii Europejskiej wyprodukowano 10,8 mln aut osobowych. To aż o 24 proc. mniej niż w 2019 roku, czyli przed pandemią.
Niższa dostępność nowych aut i wzrost ich cen sprawiają, że używane samochody będą nadal drożały. Tempo tego wzrostu cen będzie jednak mniejsze niż ostatnio.
Z powodu braku komponentów fabryki mają przestoje i na rynek trafia relatywnie mało nowych aut. Mając w perspektywie kilkumiesięczny czas oczekiwania na nowy samochód, wielu kierowców albo nie zmienia auta albo decyduje się na używany model. Ponadto, w związku ze wzrostem cen energii i inwestycjami koncernów w ekologię, nowe auta są coraz droższe, a więc i mniej dostępne. Z tego powodu, coraz więcej osób będzie szukać pojazdów na rynku wtórnym
Roch Baranowski, partner w Bain & Company.
Utrzymująca się niska produkcja to wynik splotu wielu czynników.
Do nieznacznego spadku doszło już w 2018 roku, kiedy koncerny motoryzacyjne zaczęły dostosowywać się do coraz ostrzejszych europejskich norm emisji CO2 i stopniowo przestawiać na produkcję aut elektrycznych. Firmy w dalszym ciągu ograniczają wytwarzanie modeli z silnikami spalinowymi, które mają zniknąć z rynku do 2035 roku.
Poważnym ciosem dla producentów był wybuch pandemii Covid-19. Przerwane łańcuchy dostaw doprowadziły m.in. do spadku dostępności mikroprocesorów. Następnie wybuch wojny w Ukrainie pogłębił problemy z dostępnością części i przyczynił się do skokowego wzrostu cen energii.
Zgodnie z przewidywaniami analityków Bain & Company, powoli ustępują problemy z dostępnością mikrochipów. Natomiast trwająca wojna będzie nadal zaburzać dostawy surowców, w tym importowanego z Rosji kauczuku, który wykorzystywany jest do produkcji opon, oraz części, m.in. wytwarzanych w Ukrainie wiązek przewodów zasilających samochodowe systemy elektryczne.