Masowa turystyka (ang. overtourism) staje się coraz większym problemem w Europie. Miasta takie jak Wenecja, Barcelona czy Kraków borykają się z zalewem turystów, którzy przeszkadzają w codziennym życiu mieszkańców. W Amsterdamie problem jest palący. Dosłownie. Miasto wprowadzić chce więc zakaz palenia marihuany na ulicach popularnej dzielnicy i coraz częściej mówi się o generalnym zakazie kupowania konopi indyjskich przez turystów.
Słynna amsterdamska dzielnica czerwonych latarni De Wallen to miejsce tłumnie odwiedzane przez turystów. Tak bardzo, że wieczorem trudno jest się tu przecisnąć na ulicach. Turyści szwendający się po uliczkach w poszukiwaniu niewybrednych rozrywek to przede wszystkim młode osoby, nierzadko studenci oraz męskie grupy w różnym wieku. Dzielnica mieści się tuż przy centralnej stacji kolejowej, więc widok mężczyzn z walizką w jednej ręce i ze skrętem w drugiej nie jest tu rzadkością. Amsterdam chce zerwać z tym wizerunkiem.

Konopie tylko w coffee shopie
Rada Miasta konsultuje nowe regulacje. Od połowy maja 2023 r. dzielnica czerwonych latarni w historycznym centrum Amsterdamu ma stać się strefą wolną od dymu konopi indyjskich. Palenie marihuany będzie dozwolone tylko w coffee shopach czyli kawiarniach z konopiami indyjskimi. Miejska rada rozważa rozszerzenie – w razie potrzeby – zakazu na kawiarniane ogródki coffee shopów. To ma uderzyć w ulicznych dealerów.
Co więcej, bary, kawiarnie i restauracje mają być zamykane o 2 w nocy. Ponadto kawiarnie, bary i restauracje dostaną zakaz przyjmowania nowych klientów po godzinie 1 w nocy. Zakaz picia w miejscach publicznych ma być restrykcyjnie przestrzegany. Sklepy w centrum miasta już nie mogą sprzedawać alkoholu po godzinie 16 od czwartku do niedzieli. Zniknie też w tym czasie alkohol z witryn wystawowych. Osoby świadczące usługi seksualne będą musiały zamknąć swoje drzwi o 3 nad ranem.
Konsultacje tej propozycji potrwają do 9 marca.

To nie wszystko. Od dawna trwa tu dyskusja o tym, czy nie zakazać turystom całkowicie kupowania konopi indyjskich. Marihuana w Amsterdamie powinna być zakazana turystom. Zwolennikiem tego zakazu jest burmistrz Amsterdamu Femke Halsema.
Polityka przymykania oka nie sprawdziła się
Mieszkańcy od dawna narzekają, że najbardziej odwiedzane centrum miasta, w tym właśnie De Wallen, stały się niezdatne do zamieszkania. Amsterdam odwiedza rocznie około 18 mln turystów – tyle, ile mieszka w całej Holandii. Zwłaszcza w nocy centrum miasta, zapełnia się osobami, które pozostają tam przez dłuższy czas pod wpływem (alkoholu, środków odurzających), co wpływa na jakość życia i bezpieczeństwo mieszkańców. Turyści korzystają z internetu, komunikacji, zapełniają bary i ulice.
Czytaj także: Trzy dni w Neapolu
Przez lata liberalna polityka tolerancji tak zwanych „miękkich narkotyków” oraz uregulowanie prostytucji stworzyły dla turystów popularną rozrywkę w Amsterdamie. To może szokować. Warto dla refleksji przystanąć w Dzielnicy Czerwonych Latarni przy pomniku Majoor Bosshardt, działaczki Armii Zbawienia, która pomagała miejscowym bezdomnym, prostytutkom i narkomanom. Pamiętajmy, że ta dzielnica to nie tylko centrum rozrywki. Ma swoją mroczną historię. Tym mroczniejszą, że obecnie pieniądze zarabianie na „miękkich“ narkotykach mogą służyć do nakręcania rynku znacznie bardziej niebezpiecznych „twardych“ narkotyków. To władze miasta starają się przerwać.
Granice rozwoju gospodarczego
Jednocześnie Amsterdam jest bardzo bezpiecznym miastem. Nie znajdziemy tu bezdomnych na ulicach, nie ma śmieci, a komunikacja miejska jest rozwinięta do granic możliwości. Na każdym kroku widać ułatwienia dla mieszkańców. To piękne miasto, które ma wiele do zaoferowania, jednak reputacja Amsterdamu zaczyna być jednowymiarowa. Na drugiej szali jest sztuka i historia, jak obecna wystawa Vermeera w Riksmuseum.

Holandia jest prawdopodobnie pierwszym krajem, który osiągnął limity rozwoju. Brak miejsca do budowania nowych domów, biur, deficyt siły roboczej – to tylko niektóre ograniczenia. Znalezienie mieszkania do życia w Amsterdamie wymaga szczęścia, umiejętności i cierpliwości.
Z perspektywy czasu można stwierdzić, że Holandia zbyt dobrze pasowała do ery globalizacji. Ten handlowy kraj z największym portem w Europie przeżywał 26 lat nieprzerwanego wzrostu gospodarczego do 2008 r., co stanowiło światowy rekord. Obecnie zajmuje pierwsze miejsce w rankingu KOF Globalization Index ETH Zurich jako najbardziej zglobalizowany kraj na świecie.
Simon Kuper, FT.
Wygodne, szerokie ulice, po których z rzadka przejeżdża taksówka, a znacznie częściej rowerzyści. Pociągi i autobusy kursujące do niemal wszystkich miejsc, często! (nie darzyło nam się czekać dłużej na dworcu niż pół godziny).
Czy można mieć jeszcze więcej? To pytanie nurtuje w Amsterdamie.