Neapol, kulinarna stolica Włoch, zaskakuje swoją bezpośredniością. Przyjechaliśmy tu bez walizek, miasto zwiedzaliśmy pieszo, z niewielką pomocą zbiorowej komunikacji. Na każdym kroku przekonywałam się, jak najlepiej korzysta się z tego, co lokalne. Z czego słynie Neapol?
Espresso, pizza, pasta, owoce morza i ciastka – Neapol słynie z turystyki kulinarnej. Tu przekonujemy się, że prosto oznacza najlepiej. O kuchni włoskiej napisano całą bibliotekę, a jej miłośnicy często używają wyrażenia cuchina povera („biedna“ kuchnia). Wyrażenie pojawiło się raptem pół wieku temu na określenie przepisów prostych, skromnych i niedrogich, takich właśnie jak na południu Włoch, w Kampanii.
Zapytaj Włocha
Nie przeszkadza brak znajomości włoskiego, by dogadać się z Włochem. Kiedy pierwszego wieczoru o godzinie 22 zapytaliśmy w recepcji hotelu, który mieścił się w porcie, gdzie o tej porze można zjeść pizzę, dostaliśmy dobre wskazówki. Nie poszliśmy do obleganej przez turystów dzielnicy tylko wzdłuż promenady. Oczywiście okazało się, że jest to wyśmienite miejsce.

Co więcej, Włosi pomagają nawet niepytani. Kiedy postanowiliśmy zwiedzić Pompeje i zastanawialiśmy się na dworcu, czy stoimy na dobrym peronie, usłyszeliśmy, że tu kursują pociągi do Sorrento. Stojąca obok nas Włoszka tylko na chwilę spojrzała na nas, aby nam pomóc. W podzięce skinęłam głową. Potem już, podczas podróży, zdaliśmy sobie sprawę z tego, że są dwa przystanki w Pompejach. I gdy tak rozmawialiśmy po polsku cały wagon nam doradził, by zmienić pociąg i wysiąść na innej stacji.
Jak oni to robią? Nie wiem. Ale spodobała mi się ta otwartość. Nie trzeba znać włoskiego, by się tu po ludzku dogadać.

Samochody na ulicach Neapolu
Nie ma sensu wypożyczać samochodu. Po pierwsze, komunikacja jest tu dobrze rozwinięta, niedroga, a za dzieci z reguły nic nie płacimy. Już transport z lotniska okazał się dziecinnie prosty.
Po drugie, jazda autem po ulicach Neapolu wymaga odwagi i zręczności. Południowcy chętnie używają klaksonu, a czerwone światło to dla niektórych tylko sugestia. Promenada wzdłuż portu była zakorkowana już od godziny 9 w sobotę rano do późnych godzin nocnych.
Czytaj także: Kopenhaga w trzy dni
Wreszcie parkowanie – samochody wciśnięte jeden obok drugiego, tarasujące przejścia i chodniki. To uczy innego spojrzenia na problemy z autami w mieście. Miejscowi chętnie jeżdżą też skuterami i elektrycznymi rowerami, jednak – moim zdaniem – wymaga to jeszcze więcej odwagi.

Pod górę
Neapol to uczta dla ciała, za to na wzgórzach można cieszyć się wspaniałymi widokami na Zatokę Neapolitańską, która opiera się o stoki Wezuwiusza.
Park Capodimonte jest idealny na spokojny spacer. W przepięknych wnętrzach Museo di Capodimonte posiada bogatą kolekcję obrazów, m.in. Tycjana, Pietera Breugla (starszego), el Greco i obraz Caravaggia (akurat wyjechał do Francji).

W Neapolu kursuje kolej szynowa furnicolare, która liczy już prawie sto lat (dzieci znowu gratis). Wystarczy pokonać kilka stacji, by znaleźć się na szczycie, w eleganckiej dzielnicy Vomero. Tu ze średniowiecznego zamku Castel Sant ‘Elmo rozciąga się niezapomniany widok na miasto i całą okolicę.

Coś dla ciała. Mniej znaczy więcej.
W jednej z najbardziej rozsławionych na świecie pizzerii Da Michele serwują tylko parę rodzajów pizzy. Liczą się dwie:
- Margherita (sos pomidorowy, mozzarella fior di latte, bazylia, oliwa) i
- Marinara (większa ilość sosu pomidorowego, oregano, czosnek, oliwa).
To tu pizzę jadła Julia Roberts w filmie „Jedz, módl się i kochaj“. Pamiętacie? Julia w filmie przeszła przemianę i z bogatej, zblazowanej Amerykanki została ceniącą prostotę życia turystką, która cieszy się jak dziecko z tego, co dostaje. Wielu z nas taka właśnie przemiana jest potrzebna i odnoszę wrażenie, że Neapol tego właśnie nas uczy.
Najbardziej romantyczny prezent? Przywieść z Neapolu pizzę. Tak właśnie usłyszeliśmy na lotnisku od młodego chłopaka, który w ręce trzymał pudełko z Da Michele. Czegóż tu więcej potrzeba?

P.S. Nie zjedliśmy pizzy w da Michele, ale poszliśmy w inne miejsca polecane przez samych Włochów. Tę na zdjęciu pizzę upiekł w Neapolu Krzysztof Skłodowski.