Wojna, która trwa za wschodnią granicą Polski, powoduje ogromne zmiany na globalnych rynkach. Rosja jest dużym dostawcą nie tylko gazu i ropy, ale także zbóż i nawozów. Ukraina eksportowała zboża, jednak najazd Rosjan niszczy cały kraj. Do tego w innych rejonach świat trwają klęski żywiołowe – susze, pożary i powodzie.
Trzeba przygotować się na ciężkie dla portfela czasy. Widzimy wzrost cen paliw na stacjach, jednak to może być tylko czubek góry lodowej. Ceny żywności, w tym chleba, już poszły w górę, a to może być dopiero początek.
Ukraina i Rosja dostarczają łącznie 12% kalorii sprzedawanych na świecie. Oba kraje są też ważnymi producentami i eksporterami pszenicy, kukurydzy, rzepaku i jęczmienia. Od wybuchu wojny ceny pszenicy poszybowały w górę, osiągając najwyższe wartości od kryzysu z lat 2008–2009. Ceny nawozów chemicznych, które są produkowane z wykorzystaniem gazu, wzrosły wraz z jego notowaniami. Polski rząd wprowadził w ubiegłym roku dopłaty do nawozów, jak będzie w tym roku – tego jeszcze nie wiemy.
Wojna i kryzys klimatyczny
Lokalne piekarnie stały się najlepszym przykładem małych i średnich firm, w które uderzyły podwyżki cen energii elektrycznej i gazu. Po kosztach mediów teraz przyszedł czas na wzrost cen surowców czyli zbóż.
Czytaj także: Słoma i zrębki drewna zamiast węgla
To przede wszystkim wpływ wojny w Ukrainie. Z kolei ekstremalne warunki pogodowe osłabiają zbiory w odległych od nas regionach. W ubiegłym roku była susza w Kanadzie, teraz trwają pożary w Ameryce Południowej i powodzie w Australii.
Usługa Monitorowania Atmosfery Copernicus informuje, że regiony centralne Ameryki Południowej odnotowały wyjątkowo wysoką intensywność pożarów, trwających nieustannie od stycznia do marca 2022 r. Niektóre regiony i prowincje Paragwaju i północnej Argentyny wykazały rekordową dla tej pory roku emisję pożarów.
Piekło głodujących
Rosnące ceny żywności i nawozów uderzą też w wiele biednych państw, które są w dużym stopniu uzależnione od importu, np. kraje Afryki Subsaharyjskiej. Liczba ludzi, którzy na świecie głodują, już w ostatnich latach wzrosła z powodu pandemii koronawirusa. Szef Światowego Programu Żywnościowego, David Beasley w wywiadzie dla BBC ocenił, że na świecie mamy teraz 276 milionów głodujących ludzi, podczas gdy cztery lata temu był to około 80 milionów.
Właśnie wtedy, gdy myślisz, że piekło na Ziemi nie może być gorsze, to jednak tak się dzieje
Szef Światowego Programu Żywnościowego David Beasley dla BBC
W krótkim terminie oznacza to kryzys humanitarny. Rosnące ceny żywności często są jednak zapowiedzią dalszych problemów. Różne kraje mogą szukać rozwiązań alternatywnych, możemy więc być świadkami większego wylesiania w związku ze wzrostem popytu na olej palmowy albo wzrostu upraw przeznaczanych na biopaliwa. Z kolei różne grupy interesów chętnie wykorzystują kryzys do przeforsowania przepisów, które pozwolą rolnictwu odejść od modelu energochłonnego i chemicznego, czego jesteśmy świadkami w UE.
Źródło: Wojciech Makowski, GSCC