Rok 2022 zapowiada się, jak na razie, dla produkcji energii z wiatru bardzo dobrze. W pierwszy weekend lutego farmy wiatrowe dostarczyły jedną trzecią energii w polskim systemie elektroenergetycznym. Jeśli wieje odpowiednio silny wiatr, to produkujemy więcej, taniej energii. Tylko wiatraków mamy jak na lekarstwo.
Udział energii z wiatru w Polsce powoli rośnie. Rok 2021 był tu wyjątkowo słaby, ponieważ prędkość wiatru spadła i w całej Europie produktywność turbin wiatrowych była niższa niż zwykle. „Susza wiatrowa“ dała się szczególnie odczuć latem i wczesną jesienią, kiedy gaz zaczął być drogi. W Niemczech, gdzie jest najwięcej farm wiatrowych, produkcja energii z farm lądowych i morskich spadła szacunkowo o około 16 proc.
Agencja Rynku Energii podaje w listopadowym raporcie, że rok do roku produkcja Ten rok – na razie – zapowiada się bardzo dobrze.
Wiosna, cieplejszy wieje wiatr
Wiatr dostarczył w Polsce w od stycznia do końca listopada około 9 proc. energii – wynika z danych Agencji Rynku Energii. Moc farm wiatrowych wynosiła na koniec 2021 roku prawie 7 GW. Statystycznie wypadamy na tle Europy gorzej niż niejedno państwo, plasujemy się poniżej średniej i nie wykorzystujemy swoich możliwości. Odpowiada za to polityka rządu, bo chęci ze strony firm energetycznych, deweloperów i budowniczych farm oraz części samorządów nie brakuje.
Średnio wiatr dostarcza 16 proc. energii elektrycznej w UE, przy czym w Danii jest to prawie połowa. Gdy wieje silny wiatr Duńczycy mają więcej energii z farm na lądzie i morzu niż jej potrzebują i ją eksportują. Ile wiatr produkuje energii można sprawdzać codziennie na stronie Wind Europe.
W tym roku styczeń okazał się rekordowy przez silny wiatr, jaki wiał nad Polską. Farmy wiatrowe wytworzyły ponad 2,5 TWh energii, a to oznacza, że pracowały średnio z mocą blisko 3,5 GW czyli z blisko 50 proc. produktywnością. Przez wichury turbiny wiatrowe pracowały momentami z rekordową mocą 6700 MW.
Silny wiatr to tania energia
Warto dodać, że energia z wiatru jest tania, ponieważ jej wytwarzanie wiąże się z niskimi kosztami operacyjnymi. Farmy wiatrowe nie muszą płacić za paliwo, a także za koszty związane z emisją dwutlenku węgla, które w konwencjonalnych elektrowniach w Polsce – jak wiemy z kampanii reklamowej – wynoszą około 60 proc.
Technologia wiatrowa jest bezkonkurencyjna z ceną farm na lądzie około 250 zł/MWh. Jest dziś więc ponad trzykrotnie tańsza niż w konwencjonalnych elektrowniach wykorzystujących węgiel czy gaz – ocenia Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej.
Niekontrolowane wzrosty cen może powstrzymać jedynie budowa nowych mocy w energetyce wiatrowej na lądzie. W przeciwnym wypadku konsekwencje mogą być dramatyczne, jeżeli chodzi o koszty energii.
Janusz Gajowiecki, Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej
Czekam na wiatr, co rozgoni..
Moce farm wiatrowych rosną powoli, zbyt wolno na możliwości, jakie ma Polska. Między rokiem 2016 a 2020 przybyło około 540 MW nowych mocy. Teraz tyle przybywa w fotowoltaice w 2–3 miesiące. Powodem blokowania inwestycji w nowe farmy wiatrowe jest obowiązująca od maja 2016 roku ustawa zakazująca budowania wiatraków w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność jego wysokości. A ponieważ oznacza to odległość 1,5 – 2,5 km od zabudowań, to w praktyce takie nowe farmy nie dostają pozwolenia. Zasada zwana w skrócie 10H na dobre zatrzymała inwestycje.
Nadal, dzięki przeprowadzonym aukcjom wspierającym odnawialne źródła energii, budują się farmy wiatrowe z wydanymi ponad pięć lat temu pozwoleniami na budowę. Tu jednak możliwości się kończą, nowych projektów nie ma, ale też jest też inny problem – powstające farmy wiatrowe nie wykorzystują najnowszych dostępnych turbin. Obecnie w Hiszpanii Iberdrola montuje na nowej farmie turbiny Siemensa o mocy 6 MW. Dla porównania, w Polsce niedawno oddana do użytku farma wiatrowa Polenergii dostała turbiny o mocy 3,45 MW, a zwykle jest to nawet mniej.
Czytaj: Na Pomorzu stanęły nowoczesne wiatraki
Do 2030 roku produkcja energii z wiatraków w Polsce co najmniej podwoi się, między innymi dzięki budowie farm wiatrowych na Morzu Bałtyckim, gdzie silny wiatr wieje trzysta dni w roku. Nadal, jeśli nie zmieni się zasada 10 H, będzie to poniżej możliwości, jakie daje wiatrowa technologia.