Konferencje klimatyczne ONZ – COP przerodziły się w parodie szczytów. Politycy i ekolodzy przekrzykują się, nie potrafiąc zaoferować nic nowego.
Jak co roku grudzień zaczyna się od COP‑u, w tym roku 18 COP odbywa się w Katarze. Ach, pojechać do Kataru, pooddychać pustynnym, zaropiałym powietrzem! Tak mi się tylko marzy. .. Wielu ekologom i politykom te marzenia udaje się zrealizować, tłumnie nadciągają na szczyt do Dohy, by rozmawiać o globalnym pakcie o ochronie klimatu. Za rok też nadciągną, do Polski, i będą rozmawiać o tym samym.
Nuda? Skąd. Przecież takie szczyty to doskonała zabawa. Codziennie ekolodzy wręczają niechlubne odznaczenie dla jakiegoś kraju – tzw. skamielinę dnia, anty-nagrodę za utrudnianie negocjacji. Do tego dochodzą marsze uliczne, imprezy wieczorne, seminaria i protesty. Słowem; wielka impreza.Uczestniczą w niej nie tylko bojownicy o lepszy klimat ale także obrońcy praw zwierząt, od których można się dowiedzieć, że zjadanie mięsa przyczynia się do większej emisji CO2. Oczywiście także obrońcy ryb. Firmy prezentują swoje najnowsze ekologiczne osiągnięcia. Długo by wymieniać.
Dla mnie to jednak parodia szczytów. Byłam obecna na dwóch COP-ach: 14. w Poznaniu i 15. w Kopenhadze. Ten ostatni zdecydował o porażce międzynarodowego porozumienia zastępującego protokół z Kioto. Co prawda oczekiwany przez wszystkich prezydent USA Barack Obama nie zawiódł uczestników i przyleciał do Kopenhagi. Prosto z samolotu udał się jednak na rozmowy z premierem Chin, Indii i RPA a potem na lunch z szerszą grupą polityków. Lunch przerodził się w negocjacje, osiągnięto kompromis, który Unia Europejska nazwała wielką porażką i samobójstwem planety.
Spora część państw Unii Europejskiej dopiero wtedy się ocknęła i zrozumiała, że trzeba obrać inną strategię. Zamiast słuchać krzyków ekologów, lepiej usiąść do rzetelnych rozmów na wysokim szczeblu.
Przyznam się, że wtedy prezydent USA zrobił na mnie ogromne wrażenie. Wszedł późnym wieczorem do sali pełnej dziennikarzy i eko-aktywistów, ubrany w granatowy garnitur, elegancki i spokojny choć pewnie na skraju wyczerpania. Odpowiadał na wszystkie pytania bez ironii, złości czy pogardy. Hej, nasi politycy, czy wy tak potraficie?