Czas zimy to czas smogu i czas pomyśleć o… posadzeniu roślin w doniczkach. Trujące dymy z domowych kominów przedostają się nawet do naszych mieszkań. Co możemy robić?
Jak pokazują badania przeprowadzone przez Akademię Górniczo-Hutniczą i Krakowski Alarm Smogowy, w czasie epizodów smogowych w zamkniętych pomieszczeniach jest na ogół średnio o 50 procent lepiej niż na zewnątrz. Zanieczyszczenia powietrza przedostają się do wnętrza domu przez wentylację, okna i drzwi. Gdy mamy w domu kominek jest jeszcze gorzej.
To po raz kolejny pokazuje, jak fatalnym powietrzem oddychamy. Jest tak źle, że nawet zamknięcie się w domach nie jest w stanie zapewnić dostępu do czystego powietrza. Ponieważ jednak stężenia pyłów wewnątrz są zazwyczaj o połowę niższe niż na zewnątrz, mieszkańcy Polski powinni być skutecznie informowani o tym kiedy powietrze jest mocno zanieczyszczone i kiedy warto unikać przebywania na zewnątrz. Niestety, taka informacja nie jest powszechnie dostępna – mówi Anna Dworakowska z Krakowskiego Alarmu Smogowego.
Sklepy prześcigają się w promocji oczyszczaczy powietrza, ale czy stać nas na zakup do każdego pomieszczenia takiego urządzenia? Drzewa i domowe rośliny mają zdolność neutralizowania zanieczyszczeń powietrza. Skutecznie pochłaniają różnego rodzaju związki, od dwutlenku węgla po rakotwórcze formaldehydy czy benzopireny, którymi raczą nas miłośnicy palenia w piecach i kominkach (a nawet grillach). Roślina może wychwyć i magazynować w sobie takie substancje, bez szkody dla niej samej. Nie łudźmy się jednak, te rośliny nie zrobią wszystkiego – mogą nawilżyć powietrze, wychwycić aldehydy, benzen, ksylen czy amoniak ale nie wychwycą pyłów zawieszonych PM 10 i PM 2,5.
Co w ogródku?
Moja sąsiadka bardzo chwali sobie rosnące pod oknami naszych domów sosny. Igły pokryte grubą warstwą wosku działają jak lep na brud i pyły w powietrzu. Ale niestety iglaki znoszą zanieczyszczenia gorzej niż drzewa liściaste. No i nie każdy może pod swoim oknem czy na balkonie posadzić sosnę (stąd popularność tui?).
W każdym miejscu dobrze sprawdzi się bluszcz, nasz wyrósł tak pięknie, że już w drugim roku oplótł niemal całą frontową ścianę domu. Są odmiany zielone przez cały rok, które potrzebują jednak więcej czasu na wzrost – stąd najlepiej kupić od razu jak największy pęd.
Co w doniczkach?
Jakość powietrza mogą poprawić w mieszkaniu tanie i popularne rośliny z dużymi, mięsistymi liśćmi. Chodzi tu przede wszystkim o dracenę, zielistkę, fikusa, aloes, sansewierię i epipremnum złociste – żelazny zestaw w każdym biurze. Ładnie wyglądają skrzydłokwiat i aglaonema, albo droższa palma kencja (Howea Forsteriana), która może rosnąć w domu nawet przez 40 lat.
Kiedy posadziłam paprocie niemal poczułam, jak powietrze stało się „czystsze“ i bardziej wilgotne – to zdecydowanie najlepsza inwestycja, zwłaszcza że popularne paprotki z rodziny nefrolepis szybko rosną i nie są trudne w uprawie. Skuteczne są też delikatne odmiany czyli paprocie adiantum. Ten sam efekt dają gerbery, które jednak trudno jest kupić w zwykłym sklepie.
Okazuje się, że częściowo za pochłanianie zanieczyszczeń odpowiadają również bakterie glebowe. Według ekologa roślin z Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego Marcina Zycha, bakterie glebowe czasami oczyszczają powietrze skuteczniej niż liście. Jednym słowem – sadźmy to, co nam się podoba, możemy na tym tylko zyskać, choć smogu nie zwalczymy.