Samochody elektryczne nie są pozbawione ciemnej strony, która wiąże się z produkcją i wykorzystaniem akumulatorów. Niezbędne w nich minerały kobalt i nikiel są dość „brudne“, ponieważ z ich wydobyciem wiąże się wyzysk nieletnich pracowników i zanieczyszczenie środowiska. Rodzi się też nowa działalność – kopalnie na dnie mórz i oceanów. Pierwsi przedsiębiorcy wyruszają na poszukiwania w oceanach, ale też ekolodzy biją na alarm.
- Nie wstydzicie się jeździć elektrykiem? Przecież bateria, na której jeździcie ma kobalt, wydobywany przez dzieci w Kongo – tak syn przyjaciół skomentował ich zakup roweru elektrycznego i od razu popsuł ich radosny nastrój.
- Dlaczego o tym nie piszecie? – zapytali nas potem przyjaciele.
Rzeczywiście, temat surowców, przy wydobyciu których pracują dzieci, jest dla większości z nas odległy. Wystarczy jednak otworzyć pierwszy lepszy artykuł w internecie na ten temat, by przekonać się o powadze i skali tego haniebnego procederu.
Kobalt na koszt zdrowia i życia dzieci
Praca dzieci w najbiedniejszych krajach jest na porządku dziennym. O ile dzieci mogą pomagać w domowych gospodarstwach, to już w kopalniach i przemyśle nie powinny w ogóle pracować. Niestety udokumentowano, że dzieci ciężko harowały w kopalniach kobaltu i koltanu, minerałach stosowany powszechnie w przenośnych urządzeniach elektronicznych i w akumulatorach samochodów elektrycznych.
Ponad połowa światowych dostaw kobaltu pochodzi z Demokratycznej Republiki Konga, gdzie pracują dzieci, niektóre nawet w wieku siedmiu lat w warunkach zagrożenia życia, poddane przemocy, wymuszeniom i zastraszaniu. Ten kobalt został powiązany z bateriami litowymi sprzedawanymi przez duże międzynarodowe firmy – pisała Międzynarodowa Organizacja Pracy w raporcie z 2019 roku. W tym samym roku giganci technologiczni – Apple, Tesla, Google,Dell, Microsoft zostali pozwani przez rodziny, których dzieci pracowały w kopalniach.
Giganci technologiczni potrafią się bronić
Z drugiej strony padają argumenty, które mają dobrze świadczyć o firmach zarabiających na sprzedaży elektroniki, smartfonów i komputerów. Przede wszystkim korzystają one z niezależnych audytów, które prześwietlają, czy w danym miejscu nie łamie się prawa, w tym nie wykorzystuje dzieci do pracy. Nie ma więc dowodów, że akurat kobalt wydobywany przez dzieci trafia do baterii w naszych komputerach czy telefonach.
Założyciel Tesli Elon Musk nie byłby sobą, gdyby nie skomentował i tego problemu. Ostatnio pochwalił się, że nie ma kobaltu w bateriach żelazowo-fosforanowych, a w bateriach niklowych kobalt jest obecny w niewielkim stopniu.
Na podstawie średniej ważonej możemy użyć 2% kobaltu w porównaniu, powiedzmy, 100% kobaltu Apple – Elon Musk.
Kobalt to jeden problem, a kolejnym są odpady z kopalni niklu w Indonezji, pozostawiane zwykle na dnie mórz. Tłumaczenia Muska są więc pewnym wybiegiem, jednak miliarder nie do końca uciekł od problemu.
Podwodne kopalnie skarbów
Widać, że obecny model produkcji akumulatorów nie jest ekologiczny, a przecież samochodów elektrycznych ma być coraz więcej. Boom na minerały i wysokie notowania surowców sprzyjają nadużyciom. To nie pomaga producentom w zachowaniu wysokich standardów pracy i dbania o środowisko i klimat. Głód zarobku biednych rodzin w Afryce jest jednak większy niż kontrola państwa i nadal dzieci są wysyłane przez rodziny do pracy w kopalniach.
Nic więc dziwnego, że uwagę przyciąga pomysł wydobywania surowców niezbędnych do produkcji baterii na dnie Oceanu Spokojnego. Na dnie Pacyfiku, w połowie drogi między Hawajami a Meksykiem, znajdują się „grudy“ metali zawierające mangan, żelazo, miedź, kobalt, nikiel. Obszar Clarion Clipperton Zone, w skrócie CCZ, badają firmy, jednak wydobycie jest zabronione na mocy prawa międzynarodowego.
Międzynarodowa Organizacja Dna Morskiego (ISA) zezwala na operacje na prowadzenie prac i badań w kilkudziesięciu strefach eksperymentalnych. Jednocześnie mała wyspa Nauru zawezwała ISA do stworzenia w ciągu dwóch lat odpowiedniego prawa, które by pozwalało na komercyjne wykorzystanie podmorskich kopalni.
Recykling, głupcze!
Tymczasem organizacja ekologiczne jak Greenpeace, ale też uczeni, apelują o nieruszanie dna morskiego. Obawiają się, że nowe kopalnie minerałów mogą przynieść więcej szkody dla ekosystemu niż pożytku.
Czytaj także: Najnowszy iPhone. Ekologiczna rewolucja
Producenci baterii, podobnie jak inni wytwórcy, muszą więc stawić czoła gospodarce obiegu zamkniętego. Zamiast wciąż wydobywać, trzeba odzyskiwać i ponownie wykorzystywać, czyli inwestować w recykling. Tak zresztą zaczyna robić Apple. Przejście na surowce z recyklingu następuje jednak bardzo wolno.