Staram się pamiętać, że to nie ja, John Seed, próbuję chronić las tropikalny. Jestem raczej częścią lasu, który sam się ochrania. Jestem częścią lasu deszczowego, który niedawno pojawił się w ludzkim myśleniu.
Za: Jeremy Rifkin w „Trzecia rewolucja przemysłowa“
Czytacie Petera Wohllebena? Z okładki „Sekretnego życia drzew” można się dowiedzieć, że po przeczytaniu tej książki człowiek na zawsze zmienia sposób patrzenia na las. I tak jest naprawdę.
Ostatnio przeczytałam inną jego książkę: „Nieznane więzi natury”. Tezą przewodnią jest przekonanie, że należy chronić jak najwięcej obszarów na Ziemi. Chronić czyli zostawiać w spokoju, nie robić tam absolutnie nic. Zaufać przyrodzie i pozwalać jej się odradzać. Dlatego, że im więcej rozumiemy, tym bardziej dowiadujemy się, jak mało wciąż rozumiemy. I jak bardzo przeszkadzamy. W książce jest mnóstwo przykładów.
Burze pyłowe
Na mnie największe wrażenie zrobiło, jak burze pyłowe nad Saharą użyźniają glebę w Brazylii umożliwiając w ten sposób odradzanie się wykarczowanych lasów deszczowych. Niesamowite, prawda?
„Jak ktokolwiek mógłby mieć nadzieję na powrót życia, jeżeli substancje odżywcze bezpowrotnie zniknęły? (…) Swego rodzaju pierwsza pomoc przychodzi z Sahary. Burze pyłowe, które wzbijają tam w powietrze potężne masy drobin gleby, transportują je na dużej wysokości z Afryki do Ameryki Południowej. Regularne i silne ulewy spłukują ten fracht na ziemię i ją użyźniają (…) Dobra wiadomość jest taka, że możemy nie tylko odzyskać lasy pierwotne, lecz także skierować zmiany klimatu we właściwą stronę. I w tym celu nawet nie musimy nic robić, wręcz odwrotnie – musimy tylko zostawić naturę w spokoju. Na jak największym obszarze” – pisze Wohlleben.
Podobno są w naszych lasach miejsca, które leśnicy świadomie zostawiają w spokoju widząc, że są cenne przyrodniczo. Czasami nie chwalą się tym swoim przełożonym, raczej planując wycinkę omijają stale jakiś fragment lasu. Znam takie miejsce. Wiele razy zastanawiałam się, czemu drzewa tam nie są wycinane, a przewrócone kłody martwych olbrzymów zostawione w spokoju. Niedawno usłyszałam sugestię, że może to być świadome działanie. Albo niedziałanie. Bunt tworzący wyrwę w systemie. Ale to oczywiście nie wystarczy, potrzebujemy zmiany systemu.
Kornik drukarz
Chcę się z Wami podzielić jeszcze jednym cytatem z „Nieznanych więzi natury”, bo dotyczy on naszego problemu narodowego, jakim jest kornik drukarz, według Wohllebena grabarz i akuszer drzew:
„…czy kornik drukarz faktycznie jest szkodliwy. Dla mnie odpowiedź jest jasna – nie! Zwierzęta te są pasożytami opanowującymi osłabione organizmy, czyli mogą zaszkodzić tylko tym drzewom, których siły już są nadwątlone. Prawdziwe masowe wyroje korników, kiedy giną także zdrowe świerki, zdarzają się tylko wówczas, gdy my, ludzie, wcześniej zmieniliśmy naturalne reguły gry do tego stopnia, że chrząszcze zyskały przewagę. Czy będzie to nasadzenie plantacji, czy też prowadząca do zmiany klimatu emisja szkodliwych substancji – ostatecznie to nie chrząszcze, lecz my sami naruszamy precyzyjnie wypracowaną równowagę. Czy nie można by zmienić optyki i dostrzec, że kornik drukarz wskazuje nieprawidłowości? Czy nie zaostrza on tylko i tak już rozchwianej sytuacji i nie sprawia, że tym pilniejsza staje się zmiana kursu w stronę większego zbliżenia się do natury?
Nasze środkowoeuropejskie nasadzenia drzew iglastych – podatne na choroby sztuczne twory złożone z nierodzimych gatunków drzew – mogłyby w średnioterminowej perspektywie ponownie zostać zastąpione lasami składającymi się z pierwotnych gatunków drzew liściastych. Chrząszcze z podrodziny kornikowatych wyspecjalizowały się także i w tym kierunku, ale ponieważ buki, dęby i reszta towarzystwa są na tych obszarach zdecydowanie bardziej u siebie niż świerki czy sosny, bez większych problemów radzą sobie z atakami owadów. Nadanie kornikowatym przydomka „szkodniki“ zaciemnia ogląd przyczyn, z jakich się właściwie pojawiają. A pojedyncze drzewa, które chorują, a potem ulegają atakom owadów, stanowią niezbywalną podstawę egzystencji przekraska mróweczki, dzięciołów i wielu innych gatunków. W tym sensie chrząszcza te otwierają drzwi mieszkańcom martwego drewna, a w razie masowego pojawu w lasach sadzonych ręką człowieka stwarzają im na pewien czas krainę mlekiem i miodem płynącą. W zniszczonych świerkowych drzewostanach w naszych parkach narodowych prędko zresztą ustawia się w blokach startowych kolejne pokolenie. Generacja drzew, wśród których znajduje się wiele gatunków liściastych, stanowiących dobrą podstawę przyszłego lasu naturalnego. W tym sensie więc kornikowate są nie tylko grabarzami, lecz także akuszerami drzew“.
Więc trzeba wołać za Wajrakiem: Cała Puszcza Parkiem Narodowym!
I nie tylko ta jedna puszcza.