Pierwsza polska elektrownia jądrowa ma zacząć działać w 2033 roku. To „już za“ 12 lat. Tak przewiduje Polityka Energetyczna Państwa 2040, przyjęta przez rząd. Zwolennicy energetyki jądrowej nie mogą się doczekać, kiedy polski atom ruszy z kopyta. Przeciwnicy niewiele mówią, ponieważ prawdopodobnie nie wierzą, by atomowy projekt rzeczywiście się zmaterializował.
Polska elektrownia jądrowa
Pierwszy blok jądrowy ma mieć moc 1–1,6 GW. To tyle co obecnie jeden-dwa duże bloki węglowe. Kolejne bloki elektrowni jądrowej będą powstawały co 2–3 lata. W sumie Polska ma mieć 6 takich bloków. Badane lokalizacje to gmina Choczewo, „Żarnowiec” (gmina Krokowa i Gniewino), ale także być może w przyszłości Bełchatów…
Brzmi rozsądnie, zwłaszcza że rząd w ostatnich latach odbył wiele spotkań z partnerami ze Stanów Zjednoczonych, Korei Południowej i Francji. Każdy z tych krajów liczyć może, przynajmniej teoretycznie, na kontrakt dla swoich firm. Partner jest niezbędny, a zwłaszcza jego pieniądze na inwestycje.
Nauka i dyplomacja
Korea Hydro & Nuclear Power ogłosił gotowość do poszerzenia współpracy z w kształceniu polskich ekspertów od energetyki jądrowej, których teraz nie mamy. Deklaracja padła podczas seminarium „Rozwój zasobów ludzkich na potrzeby energetyki jądrowej pomiędzy Polską a Koreą”.
Francja zaprezentowała technologię reaktora EPR. Stany Zjednoczone jesienią 2020 roku uzgodniły umowę o współpracy, ale bez konkretnych ustaleń.
Polski atom obok OZE
Czy energetyka jądrowa gryzie się z rozwojem zielonej energii? Przede wszystkim, warto podkreślić, że energia z atomu nie jest energią odnawialną. Korzysta z uranu, który wydobywany jest w kopalniach.
Ale warto też wiedzieć, że mimo ogromnych różnic dzielących stabilną, dużą i drogą energetykę jądrową od rozproszonych, niestabilnych i tanich źródeł odnawialnych, nie jest przesądzone, że oba rodzaje elektrowni rywalizują ze sobą.
Niedawno dostałam informację od ekologicznych aktywistów, którzy powoływali się na badania Uniwersytetu Sussex. Uczeni przeanalizowali 25-letnią historię 123 państw pod kątem tego, czy rozwój atomu sprzyja zmniejszeniu emisji CO2. I uznali, że na pewno redukcję emisji CO2 przynosi rozwój OZE, a w przypadku atomu wcale nie jest to oczywiste. Oba rodzaje źródeł miałyby ze sobą „konkurować“. Zabrakło jednak dowodów na to, że inwestując w atom państwa mniej inwestują w OZE. Samo badanie nie okazao się przełomowym.
Czytaj: Elektrownia jądrowa za i przeciw
Nawet zwolennicy atomu muszą jednak zgodzić się z tym, że energetyka jądrowa rozwija się jest zbyt wolno, aby zapobiec kryzysowi klimatycznemu. Inwestycje te musiałyby znacznie przyspieszyć i być znacząco wyższe. To są jednak pobożne życzenia, bo proces inwestycyjny jest bardzo długi i bardzo drogi, czego na razie nie udaje się zmienić.
Brudna czy czysta energia
Najbardziej radykalne informacje płyną od aktywistów zza oceanu.
Energia jądrowa to ślepy zaułek dla sprawiedliwości klimatycznej i środowiskowej – Tim Judson, dyrektor wykonawczy Nuclear Information and Resource Service.
Judson dodaje, że ten zaułek jest zbyt brudny, zbyt niebezpieczny, zbyt drogi i zbyt wolny, a czyste, bezpieczne i niedrogie rozwiązania w zakresie energii odnawialnej są już dostępne.
Zastanowiło mnie, co oznacza w tym przypadku słowo „brudny“. W Polsce przyzwyczailiśmy się do tego, że „brudna“ jest „czarna“ energia z węgla. I od niej uciekamy w gaz, atom, fotowoltaikę, energetykę wiatrową na morzu i lądzie. Polscy ekolodzy wydają się przesypiać temat elektrowni jądrowej. Uwaga środowiska skupia się właśnie na odchodzeniu od dominującego w energetyce czarnego i brunatnego węgla.