Strategia wypieranie problemu jest skuteczna do czasu, aż trzeba coś z nim na serio zrobić. Tak właśnie jest z fatalną jakością powietrza. Jest tak fatalnie, że nie dało się już tego dłużej kryć. Normy podniesione ponad trzykrotnie i tak zostały przekroczone i trzeba było podnieść alarm. Ale co się działo potem – tego nikt przewidzieć nie potrafił.
A stało się tak, że podzieliliśmy się na tych, którzy o smogu słyszeli, coś wiedzą i chcą nawet coś z tym zrobić i na tych, którzy mówią: tak było zawsze, to ekologiczne/zachodnie/rosyjskie lobby nas straszy.
Dziwię się, że tak mało interesujemy się naszym zdrowiem, bo jeśli chodzi o przyrodę to nie mam złudzeń – ona wielu osobom tylko przeszkadza. Dziwi mnie też, że nie potrafimy łączyć faktów – problemy zdrowotne szybciej jesteśmy w stanie przypisać alergii, wirusom czy też złej pogodzie niż powietrzu tak mocno zatrutemu pyłami, w tym rakotwórczymi substancjami.
W debacie, którą prowadziłam, wziął udział prof. Andrzej Szarata z Politechniki Krakowskiej. Wystąpienie zaczął bardzo osobiście od swojego doświadczenia z bieganiem. Biegał od lat, uczestniczył w półmaratonach, przygotowywał się do maratonu i nagle diagnoza: astma. To był szok (profesor niedawno przekroczył czterdziestkę). A mógł sobie tego oszczędzić, nie ćwicząc tak intensywnie w Krakowie.
https://www.youtube.com/watch?v=P9CppQ0Sry8
Smog szkodzi nam wszystkim i sami podejmujemy wybory, czy chcemy uczestniczyć w tym zanieczyszczaniu powietrza, czy też jesteśmy w stanie choć trochę zadziałać, czy nam się chce. I nie jest ważne tu jakieś „lobby“, zrzucanie winy na to, że miasto zabudowali, że ekolodzy straszą albo że burmistrz/prezydent miasta nic nie robią. Smog to kwestia bardzo bliska nas i dotyczy też naszej kultury życia.
Ciekawe doświadczenia ma Szwecja, gdzie nadal są przekraczane normy zanieczyszczenia powietrza, choć nie tak bardzo jak u nas. Tam udało się już dwadzieścia lat temu wprowadzać strefy w miastach, do których nie każdy samochód może wjechać. Potem te strefy rozszerzano, wprowadzano opłaty za wjazd do centrum. Takie strefy ma nie tylko Szwecja, ale coraz więcej miast europejskich, a zwłaszcza stolic. Warszawa to naprawę wyjątek.
Jak przekonywał Christer Ågren z Air Pollution & Climate Secretariat w Szwecji, nie można poprzestawać na jednych działaniach, trzeba iść dalej, rozszerzać strefy, edukować, likwidować niską emisję. Bo choć w szwedzkich miastach smog to problem głównie pyłów unoszących się spod kół samochodów, nadal nieliczni palą w kominkach. A nawet palenie drewnem od czasu do czasu powoduje niestety szkodliwe emisje.
Anke Konrad z Ambasady Niemiec w Warszawie opowiadała o doświadczeniach niemieckich miast. Niemiecki system federalny dzieli odpowiedzialność na landy a potem jeszcze niżej – na gminy. Każda pilnuje, by nie przekraczać limitów, dostosowuje swoje metody do osiągnięcia celów.
I niestety smog wędruje. Polski smog przekracza nawet Bałtyk, tlenki azotu zanieczyszczają powietrze sąsiadów. Jeśli tego nie pojmą posłowie i politycy i nie zmierzą się z problem, czekają nas kary ze strony Komisji Europejskiej idące w miliardy za niezastosowanie się do dyrektywy o czystości powietrza CAFE. Postępowanie zaczęła w tej sprawie Komisja Europejska.
Uwaga trafna, jaka padła z sali podczas debaty, jest taka, że nasza gospodarka oparta jest na węglu i brakuje działań, które by tę zależność zmniejszały. Dodać należy, że chodzi tu także o duże pieniądze płynące do kasy państwa z kopalni, elektrowni i elektrociepłowni węglowych, przewozów kolejowych węgla. To właśnie spalanie węgla w piecach powoduje przekroczenie stężenia rakotwórczego benzoapirenu i tego dotyczy kolejna skarga, tym razem złożona przez organizacje pozarządowe. Dlaczego druga skarga? Bo postępowanie przed Trybunałem Sprawiedliwości zaczęte przez Komisję Europejską trwa latami – nawet siedem lat. Może skarga organizacji pozarządowych będzie szybciej rozpatrywana?