Moja 15-letni córka dowiedziała się ode mnie, że jest coś takiego jak smog. – Czy jesteś pewna, że to nie jest fake? – zapytała mnie całkiem na serio. I chyba nie jest odosobniona, bo osób, które nie wierzą w szkodliwość powietrza, jest całkiem sporo.
Kilka tygodni później postanowiłam wrócić do tematu.
- Stefa, chodź ze mną na debatę o smogu – zaproponowałam dziś córce.
- To on jeszcze jest? – zapytała.
- Kto jest? – udałam głupią.
- No, ten smog.
- No jasne, wystarczy sprawdzić jakość powietrza – stwierdziłam bez zająknięcia.
- A tak, widziałam takie aplikacje. Są bardzo popularne – zainteresowała się nagle. – I wiesz. sprawdziłam ten smog w Wikipedii, on pochodzi od angielskiego smoke – dym i fog – mgła.
Stefa zaczęła mówić o szkodliwości smogu, wymieniłyśmy się informacjami. Mam wrażenie, że zasiałam w niej ziarno wiedzy, której nie sposób niestety znaleźć na oficjalnych lekcjach w szkole. Na debatę jednak nie chciała się wybrać.
A szkoda. Takie lekcje powinny być obowiązkowe. Czytając komentarze i rozmawiając z różnymi osobami mogę z całą pewnością stwierdzić, że sporo ludzi w ogóle albo nie wie, że coś takiego jak smog jest, albo nawet nie chce wiedzieć.