Jedziemy do zoo! – zaordynowałam z rana, zmęczona aktywnością syna w ogródku. Pomysł podchwyciła 14-letnia córka, która nie chciała spędzać bezczynnie niedzieli w łóżku. Nasza wyprawa miała niespodziewany finał i na zawsze zmieniła długą tradycję.
Wyprawa do zoo jest jak wspomnienie z dalekiego dzieciństwa, gdy z mamą i rodzeństwem spędzaliśmy cały dzień na zwiedzaniu warszawskiego ogrodu. Lody, osiołki, słonie, żyrafy – to w PRL była nie lada atrakcja. W czasie naszych wycieczek do zoo najbardziej nie mogłam doczekać się momentu, gdy docieraliśmy do białych niedźwiedzi i fok. To był znak, że już koniec zwiedzania.
Zoo przetrwało PRL, ma się dobrze a nawet coraz lepiej. Nowe klatki, ptaszarnie, terrarium, akwarium, wybiegi – wszystko to ma podnieść uwięzionym zwierzętom komfort i dać zwiedzającym poczucie, że warto tu bywać.
Nie inaczej miało być dzisiaj. Wsiadłam z dziećmi w metro i wygodnie dotarłam na drugi brzeg Wisły, prosto do… centrum handlowego. Bo metro zatrzymuje się na stacji Warszawa Dworzec Wileński, a do zoo trzeba jeden przystanek przejść pieszo.
Tak więc najpierw zakupy, potem po drodze w parku plac zabaw. Janek zachwycony.
- Czy warto iść dalej i oglądać te uwięzione zwierzęta? – pytam córkę.
- Wiesz mamo, chyba masz rację. Nie mam ochoty – przytakuje Stefa.
- Tak naprawdę zoo jest złym pomysłem. Nie powinno się więzić zwierząt – mówię co myślę.
- Można by je oglądać na przykład w rezerwatach – mówi moja mądra 14-latka.
- Albo stworzyć multimedialne zoo, przecież trójwymiarowe filmy cieszą się ogromnym powodzeniem – rzucam pomysł, bo przypomniał mi się projekt zoo we Wrocławiu, gdzie stworzono multimedialną salę.
Zamiast do zoo poszliśmy nad Wisłę, której nieuregulowany brzeg należy do europejskiej sieci obszarów Natura 2000. Potem lemoniada, piwo (małe), frytki i pierogi na plaży, długie rozmowy i zabawy z dziećmi. To był udany dzień.
Tak więc zrywam z tradycją, nigdy zresztą tych wypraw do zoo nie lubiłam. Skoro coraz więcej miast zabrania przyjazdu cyrkom, w których występują zwierzęta, to być może ruch ten zostanie rozszerzony i obejmie również zoo? Na pewno nie stanie się to szybko. Ale oby ten rodzaj rozrywki, gdy mój syn dorośnie, były już rzadko stosowany, a oglądanie zoo pozostało tylko w filmach, takich jak, np. „Madagaskar“.
Na zdjęciu są nudy w ogródku z lipca 2016