Czy zamiast budować elektrownie można sprzedawać lodówki? Co za głupota! – pomyślałabym jeszcze niedawno. Ale z drugiej strony…
Wszystko wydarzyło się jakiś czas temu na konferencji Związku Pracodawców Branży Fotowoltaicznej. Konferencja, chociaż ciekawa, dłużyła się niemiłosiernie. Każdy z ekspertów chciał wygłosić swoje błyskotliwe przemówienie i kolejny mówca stawiał sobie za cel, by „przebić“ poprzedniego. Z mównicy padały coraz ciekawsze i coraz odważniejsze zdania.
Nie spodziewałam się, że jedno z tych zdań na długo zagości w mojej głowie. Dariusz Szwed, założyciel Partii Zielonych, zaproponował:
- Zamiast budować nowy blok energetyczny może lepiej byłoby rozdać ludziom 3 mln lodówek.
Oczywiście roześmiałam się. To była aluzja do inwestycji, jaką Polska Grupa Energetyczna forsuje w Opolu. Nowy blok na węgiel kamienny za jakieś 12 mld zł. Spory wydatek i spore ryzyko. Nic dziwnego, że inwestycja jeszcze nie ruszyła.
Dariusz Szwed wytłumaczył, że gdyby te 12 mld zł wydać na energooszczędne lodówki – najwyższej klasy – to zużycie prądu spadłoby na tyle, że nowa elektrownia nie byłaby potrzebna. Dla waszej wiedzy: to lodówki pochłaniają najwięcej prądu w gospodarstwach domowych i odpowiadają za 30 a nawet 40 proc. kwoty, jaką płacimy na rachunkach.
Dariusz Szwed nie dodał, że PGE miałaby mniej pracy i pewnie zatrudniłaby mniej osób. Spółka płaciłaby też mniejsze podatki.
- Utopia – podsumował mój mąż.
No właśnie, czy ktoś jest gotów na takie alternatywne rozwiązania? Czy dobrowolnie zrezygnowałby z lepszego samochodu i przesiadłby się do mniejszego? Niestety, nie znam takiej osoby.
Myślę, że nie w tym rzecz. Zakup centralny na taką skalę byłby bardzo mało racjonalny. Zwróć uwagę, że lodówkę dobierasz do wystroju wnętrza, ilości osób w rodzinie, posiadanego miejsca, a nawet stylu życia. Centralny zakup (pomijam już nawet całą procedurę).… nie wyobrażam go sobie. Z kolei dopłaty jakieś czy „bony na lodówki“ spowodowałyby wzrost cen i „rozleniwienie“ rynku. Może zadziałałoby bezpiecznie coś na kształt odliczenia podatkowego i „lodówki socjalne“ dla najbiedniejszych? Sam nie wiem.
Co do meritum – zgadzam się, zapewne _odroczyłoby_ to na pewien czas decyzję dotyczącą rozbudowy źródeł zasilania, ale na pewno nie rozwiązałoby sprawy. Energetyka jest niedoinwestowana od wielu lat i cały czas lecimy na infrastrukturze robionej pod przemysł minionej epoki. A skoro przemysł przestał korzystać z tej energii to cała reszta społeczeństwa korzysta. Tyle, że ten zapas się kończy i czas na inwestycje jest teraz, a nie jak będzie za mało…