Odpadki, śmieci czy padlinę jedzą psy, ponieważ ich układ trawienny potrzebuje bakterii gnilnych. Ludzie nie jedzą śmieci, ale szukają wśród nich zdatnych do jedzenia kąsków. Freeganizm polega na wygrzebywaniu ze sklepowych kontenerów żywności do wyrzucenia, ale jeszcze nie zepsutej.
Jest jeszcze zero waste, czyli ruch przeciwników marnowania żywności przez ograniczanie tego, co wyrzucamy, a nie tego, co jemy. Nakładaj na talerz tylko tyle, ile zjesz.
Są aplikacje (a jakże!) pomagające sprzedać taniej artykuły, które nie sprzedały się wcześniej i zapobiec ich wyrzuceniu (Toogoodtogo). W ten sposób w Biedronce czy Żabce kupimy paczki żywności z bliskim terminem spożycia. Pisaliśmy także o warzywach i owocach, które nie są idealne, np. o krzywych burakach, które zrobiły furorę w sieci marketów Lidl.
Czytaj także: Słynne krzywe buraki
Ryby mają oczy
Josh Niland (ur. 1989), australijski kucharz, autor nagradzanych książek, postawił sobie wyzwanie, by nie zmarnować niczego z przyrządzanej ryby.
Statystycznie Brytyjczycy zjadają tylko 43 proc. ze złowionych ryb i skorupiaków. Kości, głowa i podroby są albo wyrzucane, albo mielone na mączkę rybną. Australijczycy zjadają około dwie trzecie z ryb. I mimo że mieszkają w kraju otoczonym wodą, to importują około 70 proc. spożywanych przez siebie ryb. Niland chce rozwiązać ten problem, zachęcając ludzi do kupowania ryb dobrej jakości, a następnie maksymalnego ich wykorzystania.
Mam wrażenie, że sklep rybny oferujący filety rybne ułożone na lodzie to najbardziej absurdalna rzecz na świecie. Nie rozumiem tego. Nie rozumiem, dlaczego ktoś stoi z wężem strażackim i ponownie spryskuje rybę, żeby wyglądała na mokrą, bo w jakiś sposób sprawia to wrażenie, jakby była świeża i wyjęta z wody. To absurd.
Josh Niland
Wykorzystanie całej ryby ma nie tylko sens, ale jest opłacalne. National Geographic przedsięwzięcie australijskiego kucharza nazwał wręcz rewolucją. Tymczasem to powrót do korzeni.