Ekologiczne jaja najlepiej kupować od kur „szczęśliwych“ czyli takich, które chodzą po trawie, widzą słońce i żywią się zdrowymi ziarenkami. Produkcja jajek to w sumie prosta sprawa – kilka kurek, worek owsa i podwórko dla nich, by mogły grzebać łapką. Nic dziwnego, że na bazarkach, przez internet, od znajomych łatwo kupić jaja bez pieczątki. Nie mają certyfikatu ekologicznych, ale je kupujemy. Wciąż słyszę wśród znajomych: ja kupuję jaja od …
Czy w takim razie angażowanie się w ekologiczne jaja ma sens? Pomijam osobę celebryty. Spójrzmy na to w szerszym kontekście.

Po pierwsze: certyfikat
Przede wszystkim ekologiczne jaja są na topie. Unia Europejska wprowadziła regulacje, które potwierdzają certyfikatem, że coś jest ekologiczne. Takie jaja mają pieczątkę „0“ i na opakowaniu znak zielonego listka. Każdy producent takich jaj chwali się metodą ich produkcji – wolny wybieg, zdrowa pasza itp.
- Skąd te jajka? – zapytała ostatnio moja mama, gdy zajrzała mi do lodówki.
- Ze sklepu – odpowiedziałam.
- To dobrze. Wolę takie niż bez pieczątki, bo wtedy nie wiadomo, jak naprawdę są produkowane – stwierdziła mama.
Nie kupuję żywności niewiadomego pochodzenia. Lubię panie na bazarkach, ale nie zawsze jestem w stanie sprawdzić, skąd mają sprzedawany towar.
Po drugie: nie ma „humanitarnej“ hodowli
Tak naprawdę nie ma czegoś takiego jak humanitarna hodowla – zarówno zwierząt, które trafią do rzeźni, jak i kur niosek – stwierdził amerykański dziennikarz na łamach gazety ‘The Guardian“. Reporter odwiedził ekologiczną farmę w Kalifornii. Jeżeli kury i kurczaki mają na wolnym wybiegu tyle miejsca co w klatce, jak można mówić o poprawie ich warunków? Sam wolny wybieg to za mało. Liczy się, ile miejsca przypada na jedną kurę. Wtedy możemy już sobie wyobrazić, czy ten ptak ma choć szansę na rozpostarcie skrzydeł.
Hodowla przemysłowa – na świeżym powietrzu czy w klatkach – wiąże się z ryzykiem rozprzestrzeniania się chorób. – Kury potrzebują lekarstw. Potem, przez kilka dni ich jaja nie nadają się do sprzedaży ze względu na pozostałości antybiotyków. Takie jaja powinny trafić do utylizacji – mówi znajoma weterynarz.
Po trzecie: wpływ na środowisko
Ekologiczna produkcja wymaga więcej przestrzeni – pastwisk, wody, zdrowej paszy. To sprawia, że wpływ takich hodowli na środowisko jest większy. Zwierzęta mają się lepiej (chcemy w to wierzyć), ale w skali świata nie da się całej produkcji przestawić na „eko“.
Według wspólnego raportu Instytutu Rolnictwa i Polityki Handlowej (IATP) oraz GRAIN, główni światowi producenci mięsa i mleka mogą stać się w najbliższych dekadach największymi globalnymi emitentami gazów cieplarnianych. Prowadzi do tego polityka stałego wzrostu produkcji i eksportu. Ten sektor także powinien zadbać o klimat, a na razie jest pomijany w polityce klimatycznej.
Produkcja żywności odpowiada teraz za około jedną czwartą światowych emisji gazów cieplarnianych. Nie ulega wątpliwości że ten sektor także będzie musiał przejść dogłębną transformację – podkreśliła w Davos Fundacja Ellen MacArthur.
Polityka rolna do zmiany
Unia Europejska jest tu nierychliwa, a unijna wspólna polityka rolna jest tak skomplikowana i zbiurokratyzowana, że upłyną lata zanim nowy system zostanie zaprojektowany. Potrzebna jest lokalna produkcja, mniejsze wykorzystanie surowców, więcej naturalnych składników, a przede wszystkim mniejsze marnowanie żywności (utylizacja padłych zwierząt, niepotrzebnych jaj, etc.). Ostatecznie lepsze leczenie zwierząt, zamiast faszerowania ich antybiotykami. To pieśń przyszłości. Na razie mamy takie jaja, na jakie nas stać.