Pierzemy zbyt dużo. I jest to złe dla naszych ubrań, dla kieszeni, bo więcej wydajemy na prąd, wodę i kolejne zakupy, ale też więcej zanieczyszczeń trafia do ekosystemu.
Rozwój fast fashion, i co za tym idzie ogromnych sieci ubraniowych, nie byłby możliwy, gdyby nie cudowny wynalazek przemysłu – poliester. Stosunkowo tani i łatwo dostępny, sprężysty i wytrzymały, gładki w dotyku jest stosowany już w około 60 procentach ubrań – od kurtek, przez polary, legginsy po bieliznę. Słowem: wszędzie.
Ubrania z plastiku
Z czego jest poliester robiony? Oryginalnie – z ropy, ale teraz częściej z recyklingu plastikowych butelek. Krzysztof niedawno odwiedził zakład recyklingu, gdzie wdał się w rozmowę z właścicielem. Dowiedział się, że najcenniejszym materiałem w tym zakładzie były plastikowe nakrętki w kolorze niebieskim. Są wysyłane z Polski aż do Chin.
- Chińczycy robią z nich polary – stwierdził przedsiębiorca.
Tak, to prawda, chodzimy w ciuchach produkowanych z plastikowych butelek. Ale czy to komuś przeszkadza?
You’ll never want to buy synthetic clothing after watching ‘The Story of Microfibers’: https://t.co/eaTemQbwuI
via @TreeHugger pic.twitter.com/SyQjxEfJN1
— The Story of Stuff (@storyofstuff) 13 marca 2017
Niestety, pranie tych ubrań powoduje, że mikrowłókna są wypłukiwane wprost do wody. Nie pomoże żadna kratka, żadna oczyszczalnia – są tak male, że przedostaną się do rzek i oceanów. Potem już wiecie, co się dzieje dalej. Mikrowłókna połykają nieświadomie ryby, plastik odkłada się w ich organizmach, a człowiek zjadając rybkę z morza zjada też część jej zanieczyszczeń.
Czy są na to jakieś rozwiązania? Problem jest mocno nagłaśniany przez zachodnie organizację ekologiczne – jak Greenpeace. Ludzie traktują go poważnie i zaczynają coś z tym robić.
Pierzmy mniej
Możemy zrobić coś także my, poprzez zmianę naszych przyzwyczajeń.
Dzisiaj 90 procent odzieży odrzucamy znacznie wcześniej, niż jest to konieczne, a aż 70 procent tych ubrań ma wyblakły kolor, skurczyło się i zniekształciło. Można temu zapobiec dzięki lepszym zwyczajom…
Taką informację prasową otrzymałam niedawno, a napisała ją jedna z europejskich grup produkujących pralki, obecna także ze swoją fabryką w Polsce. Postanowili przyjrzeć się dotychczasowym trzem podstawowym oznaczeniom na ubraniach, „Pierz w niskiej temperaturze“, „Pranie na sucho“, „Pierz delikatnie“ i zaproponowali wraz z domami mody etykietę „Do not Overwash“ – „Nie przesadzaj z praniem“.
Ten komunikat prasowy do mnie przemówił, ponieważ w moim domu pranie jest, i zawsze było, na porządku dziennym.
- Idzie weekend, będzie pranie.
- Dzień bez prania jest dniem straconym.
- Gdzie są moje spodnie? – W praniu.
Kto z nas nie słyszał takich rozmów w domu? Czas zmienić zwyczaje, prać mniej i prać ostrożniej. I nie kupować bezrozumnie sterty ciuchów, a do tego ograniczyć kupowanie rzeczy w plastiku. Nie lada wyzwanie.
Pytanie: jak robić pranie rzadziej, i zarazem posiadać mniej ciuchów? Po przeprowadzce do londynu okazalo się, ze Pralka w pralni publicznej jest wielka i żeby ją załadować, potrzebuję ubrań z jakichś dwóch tygodni co najmniej. Fajnie, można rzadziej robić pranie – ale w konsekwencji musiałam kupić na raz kilka t‑shirtów z H&M, bo ‘nie miałam co na siebie włożyć’.
Może więc wash-pooling? Korzystałam z takich pralek, rzeczywiście są ogromne, trudna sprawa