Poznałam jedną z pierwszych osób, które produkują w swoim domu prąd, czyli prosumenta. Jej optymizm i radość z własnego prądu były tak wielkie, że sama zapragnęłam jak najszybciej zainwestować we własne źródło energii odnawialnej.
Prosument to nowe słowo, które wśród energetyków i ekologów robi w tym roku ogromną karierę. Prosument = producent i konsument energii. Od kiedy jest ustawa o odnawialnych źródłach energii, która nakazuje przyłączać prosumentów i od kiedy ustalono dla nich system rozliczenia produkowanej energii, takich osób zaczęło szybko przybywać. Nie bez znaczenia są tu dotacje i tanie pożyczki, jakie można dostać na zakup i montaż fotoogniw z programu enfosia Prosument.
Mimo wszystko, jadąc z grupą dziennikarzy w odwiedziny do prosumenta, zastanawiałam się, co też skłoniło tę osobę do inwestycji we własne fotoogniwa? To pytanie chciałam zadać koniecznie.
Odwiedziliśmy w Szczecinie jedną z pierwszych instalacji sfinansowanych z programu Prosument. Przywitała nas miła pani w moim wieku, uśmiechnięta i otwarta na wścibskie pytania. Dlaczego zainwestowała?
- Zawsze chciałam to mieć – odpowiedziała szczerze. – Po drugiej stronie granicy fotoogniwa ma co drugi dom.
Posiadanie instalacji fotowoltaicznej było więc dla niej naturalnym wyborem. Jedni kupują myjki Karchera, inni budują sztuczne oczka i otaczają je krasnalami, a ona chciała mieć w swoim domu instalację do produkcji prądu.
- Spodziewałam się, że raty za pożyczkę będą wysokości zaoszczędzonych rachunków za prąd. Czyli, że będzie to ok. 150 zł miesięcznie. Ale lato nas rozpieściło, jest dużo słońca i miesięcznie zarabiam 50 zł.
Patrzyłam na nią i rozumiałam jej radość. Z osoby, która musi płacić rachunki za prąd, stała się tą, której za produkcję płacą. Jej optymizmu nie zniszczył nawet dystrybutor energii, który w ostatnim miesiącu zamiast policzyć jej za wytworzoną energię policzył w drugą stronę – jak za konsumpcję. Nasza gospodyni wyraziła przekonanie, że pomyłkę na pewno da się wyprostować i odkręcić. Właśnie pisała reklamację.
Świeciło słońce w piękne wrześniowe popołudnie i zapragnęłam tego samego dla siebie. Z powodu konieczności przeniesienia licznika prosumentka ze Szczecina wydała z własnej kieszeni 300 zł. Wszystkie pozostałe koszty zainstalowania fotoogniw pokryła z programu Prosument. Przekonywała nas, że nie warto się bać, że to naprawdę działa.
Tylko żeby słońca nam nie zabrakło, jak dziś.
fot. Jan Ruszkowski
Jakie ladne zdjecia :)