Kiedy dwoje ludzi, którzy się nie znają, dzwoni do mnie w środku lata prosząc o tę samą przysługę wiadomo, że sprawa jest poważna.
To był piątkowy poranek. Najpierw, tuż po dziewiątej, zadzwonił kolega z banku. – Magda, cześć, co u Ciebie? Wybierasz się na konferencję ministerstwa gospodarki? – wypalił wprost.
- Nie, a co się dzieje? – zapytałam zainteresowana. Kolega z banku naprawdę rzadko do mnie dzwoni.
- Ministerstwo robi dziś konferencję o ustawie o OZE, potrzebujemy materiały – wyjaśnił bez ogródek.
Ponieważ jestem od kilku tygodni na „ciążowym“ zwolnieniu, skierowałam kolegę do innych dziennikarzy, którzy mogli pójść na tę konferencję. Minęła godzina, a tu drugi telefon, tym razem od znajomej ekolożki – aktywistki, czy też jak kto woli eko-terrorystki (to moje ulubione słowo wymyślone przez „lemingów“).
- Cześć Magda, co u Ciebie?
- Cześć, pewnie pytasz czy idę na tę konferencję – zaśmiałam się.
Ekolożka trochę się zdziwiła, ale przyznała się, że właśnie o tę konferencję jej chodzi, bo ekolodzy chcieliby zadać kilka pytań, a tu wszyscy albo na wakacjach albo siedzą w obozie atyatomowym, a w dodatku ministerstwo wpuszcza tylko dziennikarzy.
Żałowałam, że nie było mnie na piątkowej konferencji ministerstwa gospodarki. Przedstawiono na niej projekt ustawy o OZE – odnawialnych źródłach energii. To ma być pierwsza taka ustawa w polskim prawie (nie żadna tam nowelizacja). Już w grudniu pojawił się projekt, a potem ministerstwo zmieniło go całkowicie. Byłam ciekawa, czy za trzecim razem znowu obróci przepisy o 180 stopni i ciekawi byli wszyscy, którzy związali swoją karierę i pieniądze z produkcją zielonej energii.
Nie, ministerstwo nie zmieniło po raz trzeci koncepcji, uff nic mnie nie ominęło! Banki reprezentujące głównie interesy farm wiatrowych i ekolodzy walczący zacięcie ze spalaniem drewna w elektrowniach mogą spać spokojnie. Utrzymane zostanie wysokie wsparcie dla wiatraków. Elektrownie wiatrowe ma morzu dostaną jeszcze więcej pieniędzy za wyprodukowaną energię. Ale najwięcej zarobią właściciele paneli fotowoltaicznych : dostaną 1100 zł za MWh – pięć razy więcej niż za zwykłą „czarną“ energię.
Można powiedzieć: złoty interes. Zapadła mi w pamięć wypowiedź jednego z energetyków: „Na granicy ustawią się kolejki tirów z panelami fotowoltaicznymi z Chin“.
Sama rozmyślam, jak zainwestować w panel fotowoltaiczny. I trzymam kciuki za to, co cała branża ekologów-wiatrakowców-banków: by ustawa o OZE została uchwalona jak najszybciej.