Rośnie presja na innowacje na rzecz ochrony klimatu o charakterze systemowym i globalnym, bo wszyscy coraz bardziej widzimy, że małe kroki już nie wystarczą, potrzeba rozwiązań fundamentalnych. Oczywiście, my konsumenci powinniśmy budować w sobie wzajemnie poczucie odpowiedzialności za swoje zachowania i wybory, za to, ile i jak zużywamy wody, jakich urządzeń używamy, ile i czego kupujemy, w jakich opakowaniach itd. To wszystko się liczy. Ale nie ma się co oszukiwać – duzi mogą więcej, a najwięksi jeszcze więcej. I właśnie od nich powinniśmy najwięcej wymagać, tym bardziej że odpowiadają za gigantyczne, globalne branże, np. transport.
200 km, 500 km czy 1000 km zasięgu
Dlatego cieszy, że koncerny takie jak Daimler poważnie traktują postanowienia porozumienia paryskiego i wyciskają, co się da ze swoich działów badawczo-rozwojowych, aby osiągnąć główny cel: transport bezemisyjny, neutralny pod względem emisji CO2. A jest to niemałe wyzwanie, jeśli mówimy o transporcie ciężarowym – bo zarówno osobówki, jak i samochody dostawcze są już dalej na tej drodze, ze względu na mniejsze wymagania, choćby co do zasięgu. Elektryczna ciężarówka niestety nie rozwiąże problemu – wprawdzie Daimler obwieszcza właśnie, że już w przyszłym roku, po tegorocznych testach u klientów, do seryjnej produkcji trafi eActros, flagowy ciągnik Mercedes-Benz z napędem akumulatorowym, ale to rozwiązanie sprawdzi się tylko w lokalnej dystrybucji – na tyle pozwoli 200 km zasięgu. Dalej mierzy kolejny elektryczny model ciężarowy eActros LongHaul, który ma na jednym ładowaniu móc przejechać nawet 500 km, ale to perspektywa na rok 2024. No i 500 km to jeszcze nie transport dalekobieżny
Na tym tle znacznie bardziej, hm, elektryzująco przedstawiają się możliwości innego napędu alternatywnego – ogniw paliwowych czyli wodoru. To technologia, nad której wypromowaniem Daimler mocno pracuje od 10 lat, wierząc, że to ona właśnie ma prawdziwą przyszłość i zapewni zielony transport, który uchroni nas przed globalnym ociepleniem. Efektem jest zaprezentowana niedawno koncepcyjna ciężarówka Mercedes-Benz GenH2 Truck – napędzana ogniwami paliwowymi na wodór, o zasięgu nawet ponad 1000 kilometrów.
Bezemisyjny i funkcjonalny
To już byłoby naprawdę coś i może dlatego inżynierowie Daimlera wolą się skupić na tym czystym napędzie niż na udoskonalaniu swoich pojazdów na gaz – który, choć czystszy niż ropa, też wymaga eksploatowania środowiska. Testy ciężarówki wodorowej z udziałem klientów mają się rozpocząć już w 2023 roku, a jej seryjną produkcję zaplanowano na drugą połowę dekady. Konstruktorzy koncernu ze Stuttgartu założyli, że GenH2 Truck powinien mieć podobne parametry, jeśli chodzi o siłę napędową, zasięg i moc, co konwencjonalny samochód ciężarowy Mercedes-Benz Actros do transportu dalekobieżnego. Uznali bowiem, całkiem rozsądnie, że jeśli transport bezemisyjny ma się przyjąć, to musi być co najmniej równie funkcjonalny jak tradycyjny.
Klienci podejmują racjonalne decyzje zakupowe i nie godzą się na kompromisy w kwestii codziennej użyteczności samochodów ciężarowych, ich tonażu i zasięgu – powiedział Martin Daum, prezes zarządu Daimler Truck AG i członek zarządu Daimler AG podczas prezentacji tego pojazdu koncepcyjnego. Co zresztą – na marginesie – dotyczy wszelki rozwiązań proekologicznych, np. tych, o których stosowaniu decydujemy w codziennym życiu domowym. Kto instalowałby panele fotowoltaiczne, gdyby oznaczało to, że dom będzie musiał oświetlać dwa razy słabszymi żarówkami lub obniżyć temperaturę pomieszczeń o pięć stopni?
GenH2 Truck
Ale wróćmy do ciężarówki przyszłości. GenH2 Truck w wersji seryjnej ma oferować ładowność 25 ton przy masie całkowitej 40 ton – czyli właśnie taką jak konwencjonalny ciągnik dalekobieżny. Tak dużą ładowność oraz ogromny zasięg umożliwią dwa specjalne zbiorniki ciekłego wodoru, a także niezwykle wydajny system ogniw paliwowych. To one stanowią więc rdzeń projektu GenH2 Truck. Dzięki zastosowaniu wodoru w tej właśnie, bardziej energetycznej postaci, zamiast w gazowej, ciężarówka wodorowa powinna dysponować osiągami porównywalnymi do tych w konwencjonalnie napędzanych.
Pozostaje więc trzymać kciuki za powodzenie – i szybkie upowszechnienie – tej koncepcji transportu. Sam Daimler do 2039 na rynku europejskim, japońskim i północnoamerykańskim planuje oferować już tylko takie samochody nowe, których eksploatacja podczas jazdy będzie miała neutralny bilans CO2. Jak szybko inni za nim podążą? Oby jak najprędzej. Bo nie da się ukryć, że bez transportu kołowego, nawet przy szerszym wykorzystaniu rozwiązań intermodalnych, gospodarka nie może funkcjonować, a dzięki ciężarówkom napędzanym czystym wodorem nam wszystkim będzie lżej oddychać.
[…] Czytaj: Bez wodoru i gwiazdy nie będzie jazdy […]